wtorek, 19 lutego 2013

Czarna Nadzieja

AleBrowar Black Hope

 

To piwo absolutnie nie daje mi możliwości wypisywania swoich dziwnych wywodów. Piłem je po raz pierwszy w zeszłym roku i w ten czas zrobiło ono na mnie dobre wrażenie. Fakt, faktem piłem je w dość dziwnych okolicznościach w dodatku z butelki (!), nie mniej jednak pokazało się ono z jak najlepszej strony. 
Dzisiaj sięgam po ów piwo z nowej warki, zapewne jest ono jeszcze bardziej dopracowane...
Fantastycznie sosnowo-żywiczy aromat chmielu.
W smaku to co uwielbiam: ciasteczka, akcenty palone, kawowe, gorzka czekolada, chmielowość uwieńczona świetną goryczką. Jedno słowo - balans. Wszystko jest tak świetnie ułożone, idealnie ze sobą współgra. Piwo absolutnie wybitne. Niesamowicie pijalne. Szkoda pisać cokolwiek więcej, braknie słów. Jestem pod bardzo dużym wrażeniem. Takie rzeczy w Polsce...
Chapeau bas!

Ocena: 8/10

sobota, 16 lutego 2013

Grupa trzymająca władzę

Leffe Blond


Koncernów, holdingów, korporacji i innych tego typu gówien nie lubię. Jakbym napisał, że walczę z nimi każdego dnia to zełgałbym. Mimo wszystko staram się unikać tego typu świństw, jak mam okazję to i opluję, albo obsikam. W MacShit (to chyba najbardziej popularny przykład) zdarza mi się jeść, szczególnie w nocy i szczególnie jak jestem pijany. Choć był taki okres w mym życiu i jestem z tego dumny, że nie jadłem w tej gównodajni jakieś 7 lat. I ja mam bezstronnie oceniać piwa takiego piwnego monstrum jak InBev, które warzy siki wszelakie i robi setki innych dziwnych rzeczy?
Czemu by nie?
W końcu nie jest to pierwszy lepszy szczoch i jest to piwo wpisujące się w kanon piw belgijskich.
A ja lubię belgijskie dokonania piwowarskie, czy to spod znaku "trappistes" czy też inne. 
Aromat: subtelna, "belgijska drożdżowość", lekko słodkawo. 
Smak: Przyjemna, wyważona, szlachetna drożdżowość. Czuć nuty owocowe ocierające się gdzieś o kwiaty. Chmiel słabo wyczuwalny, a szkoda. To czego mi braknie w tym piwie to jeszcze bardziej rozbudowany aromat i smak. Jest dobrze, ale trzeba by było trochę podkręcić śrubkę.
Nie wiedzieć czemu, zrobiło mi się po nim trochę ciężko.
Doszukiwałbym się tutaj spisku ów wielkiego koncernu, rzec można zamachu na moje życie. Może to dioksyny?
Dupy nie urwało, a do skrytykowania też nie ma za wiele. 

Ocena: 6/10


Leffe Brune

 

Drugi zakonspirowany przedstawiciel korporacyjny.
Aromat: czuć "Belgię" - drożdzowość, ciemne owoce, ale wchodzi on w dość dużą zażyłość z ciemnymi słodami, dochodzi pewien ciężar, akcenty czekoladowe, kawowe.
Smak: Cholernie złożony. Drożdżowość, akcenty winne, gorzka czekolada, kawa z mlecznym finiszem... Myślę, iż można odnaleźć tu całą masę smaczków i skojarzeń. Słodycz, balansuje z goryczą, lecz nagle wpada delikatna kwaskowatość. Chaos?  Zdecydowanie trzeba lubić takie piwa, ewidentnie to nie jest moja bajka. Nie nadążam za tym piwem, wygląda to tak jakby w bardzo krótkim czasie chciało ono pokazać jak najwięcej i całość traci dla mnie sens. Toć ja prosty chłop jestem! Wolę jednak piwa bardziej konkretne, skupiające się w pewnych ramach a nie taki miszmasz. Po prostu takie rzeczy trzeba lubić, absolutnie jest to piwo skrajnie degustacyjne. Nie mniej jednak nie da się zaprzeczyć temu, iż jest to dobre piwo i to w dodatku koncernowe. Może do ów trunku trzeba dorosnąć?
Ocena: 7/10

wtorek, 12 lutego 2013

Tadeusz

PINTA Stare ALE Jare!

Altów w swym podłym żywocie wypiłem niewiele, ów styl nie jest mi aż tak bliski, ale czas zweryfikuje mój gust, gdyż skosztować muszę jeszcze paru klasyków z wymienionego stylu. 
Aromat słodowy, nuty karmelowe jak w angielskich ale.
Smak początkowo wydawał mi się wodnisty, ale po chwili czuć tą wysoką słodowość. Całość wieńczy dość spore nachmielenie z rozwijającą się, początkowo subtelną, lecz rosnącą goryczką.
Dupy nie urywa, na początku pije się dość przyjemnie, końcówka lekko męcząca.

Ocena: 5/10


PINTA Angielskie Śniadanie


 Piwo które można wypić na śniadanie, obiad, podwieczorek i kolacje. 
Aromat słodowy, karmelowy, wykończony słodyczą. Do tego dochodzi, tak zwana przeze mnie "łąka", czyli trawiastość, kwiatowość z przewagą dla tej pierwszej. Za ów łąkę odpowiedzialny jest tylko jeden wyspiarski chmiel, aż nasuwa się pytania: Czyż trzeba, aż tak mocno wpatrywać się w chmiele z ojczyzny Wujka Sama? Ileż to można wykrzesać z jednego dość niepozornego rodzaju chmielu? Do tego wszystkiego w aromacie znajdują się fajne niuanse owocowe. Piwo pachnie po prostu wybornie. Dla mnie poezja.
Kubki smakowe zaś atakuje wysoka, złożona słodowość plus East Kent Goldings we własnej osobie, który świetnie pokazuje swoją klasę i na finiszu żegna nas cudowną goryczką.
Całość tworzy tak fantastyczną kompozycje, że jestem pełen podziwu. Balans między słodami a chmielem jest jak dla mnie idealny. Piwo, które niesie ze sobą bagaż bardzo fajnych doznań i do tego jest niesamowicie pijalne. Fantastyczna sprawa! Dobrze, iż Panowie z PINTY zadecydowali, iż będą ważyć je dalej.

Ocena: 8/10


PINTA Ognie Szczęścia

 

Znów przewija się słowo "ale". Tym razem jest to ejl w wersji irlandzkiej. Szczerze to czuje się troszeczkę zawiedziony, ale tylko troszeczkę.
Aromat dość typowy co by nie rzec - "ejlowy", czyli słodowość, karmel, gdzieś tam bardzo delikatnie chmiel. 
Podniebienie zaś nie jest pieszczone tak jakbym tego sobie życzył. Poprawna słodowość, karmel, fajnie układający się chmiel. Faktycznie czuć ów wytrawny finisz o którym wspomina kontra. Jednak lubię bardziej wyraźne piwa, z których można wykrzesać znacznie więcej. Nie żeby ów było bez wyrazu, pewnie wielu będzie zachwyconych, bo jest to bardzo dobre piwo sesyjne, ale ja ów sesyjności nie oczekiwałem. Biorąc pod uwagę wyżej omawiane piwo co to można dzień cały spożywać to jest to jak czołówka malucha ze starem. Zamiast ogni co to szczęście mają dawać  wolałby w tej samej cenie zakupić jakiegoś klasyka z wysp i to nie koniecznie z Irlandii czy Anglii. 
Koniec lamentu. 

Ocena:6/10

niedziela, 27 stycznia 2013

DUPA, PIPA, DIPA

Emelisse DIPA Hop Serie



Na dworze zimno jak cholera. Wspominałem, że jest zima, jest zimno i z tego tytułu trzeba pić piwa mocne typu porter, stout. Koncepcja jak najbardziej słuszna, tylko że w Kraju nad Wisłą oprócz tego, że jest zimno jest jeszcze milion innych powodów typu nie ma pracy, wszelakie uwarunkowania polityczne i geograficzne są przeciwko. Nic tylko się wieszać. Ja cierpię na brak słońca. Nie żebym był jakoś super ciepłolubny, ale słońce wbrew pozorom bardzo do życia jest potrzebne.
A jakby tak połączyć moc alkoholową z mocą chmielu? Brzmi kusząco.
Od dłuższego czasu czaiłem się na to piwo. Jego spożycie dość długo odkładałem w czasie. Browar holenderski, którego dwa piwa już recenzowałem, ofertę ma dość ciekawą. To co wymyślili czyli ów DIPA - double IPA, jawiło mi się od początku fajną ciekawostką. Duże nachmielenie, czyli coś co przyciąga chmielowych narkomanów. No to trzeba obadać organoleptycznie ten specyfik.
Aromat zadziwił mnie po stokroć. Drożdżowość lekko "belgijska", słodowość, trochę słodyczy i gdzieś z tyłu walczy o głos chmiel.
W smaku również walka i to o wiele bardziej zażarta. Trzy siły ścierają się niemiłosiernie. Słody, drożdże, chmiel. 
Słody okrywają się drożdżami, po czym pojawia się chmielowość, ale jest ona lekko przytłumiona, obita, finiszuje solidna goryczka. Alkohol wyczuwalny jedynie w trzewiach. Dopiero po chwili czuć w ustach bogactwo chmielu.
Jest to po prostu coś innego. Myślę, iż zachodzi w tym piwie zbyt mocna konfrontacja między poszczególnymi składnikami. A może taka mieszanka musi tak smakować?
Wrażenia ogólne pozytywne.

Ocena: 6/10

sobota, 26 stycznia 2013

Chłopiec co to Polaków okradł

AleBrowar Amber Boy


Bursztyn co to po zagranicznemu zowie się Amber, jeszcze długo będzie Polakom kojarzył się źle. Szczególnie gdy oprawi się go w złoto. Mi Amber kojarzy się z wymienioną wyżej pradawną żywicą i niestety z browarem, który to kiedyś był ikoną browarów tak zwanych "regionalnych". Browarem, który kiedyś warzył świetne piwo. Nie wspominając o porterze, który był wybitny. Kiedyś i Był - o to słowa klucze. Piłem go ostatnio w grudniu mimo, iż bojkotuje ich piwa od roku. Tak mi przyszło do głowy, że może coś do nich dotarło, zmądrzeli, albo kupili sobie już te najnowsze eSki. Zesrała się bieda. Wodniste to było, prostackie i żałowałem tylko wydanych pieniędzy, gdyż lepiej zainwestować ów fundusze w cieszyńską produkcje lub dołożyć i delektować się porterem z Warmii. 
Nic tylko pogratulować Amberowi. Róbcie tak dalej a obudzicie się z ręką w nocniku. 
Chwalmy Pana, iż jest w tym Kraju parę innych browarów. W tym przypadku AleBrowar. Panowie, którzy są odpowiedzialni za to całe zamieszanie robią dobrą robotę, zdarzają się im błędy, ale cóż takie życie. Mnie interesuje to co kupuję od nich. Piłem ostatnio Rowing Jack'a z nowej warki. Specjalnie mnie nie oczarował, po prostu dobra IPA. Dzisiaj zaś skosztuję Amber Boy'a, którego nie miałem jeszcze okazji pić. Zaskoczył mnie trochę ów zawodnik.
Spokojnie otworzyłem butelczynę, a tu niczym wściekła kuna, zaatakowała me nozdrza fala, niczym w słonecznej Kalifornii, fala chmielowej ekstazy. Aromat rodem wyrwany z  konkretnych IPA. Amerykańskie chmiele w natarciu. I przypomniałem sobie o swoim uzależnieniu od chmielu.
Przy pierwszych łykach zawiódł mnie trochę smak, lecz ten styl tak ma, a ja głupi i nieokrzesany pragnąłbym tylko przy tak fantastycznym nachmieleniu, większej pełni, treściwości, trzy tony słodów. 
W smaku dominuje chmiel, słodowość jest gdzieś tam chen daleko, na drugim lub nawet trzecim planie. Przyjemna goryczka na finiszu. Piwo jest rześkie, lekkie otoczone parasolem wyśmienitej chmielowości, przez co jawi się wysoko pijalnym. Nawet nie wiem kiedy je wypiłem, mimo tego, iż cały czas upajałem się tym co pozostawił w tym piwie chmiel, zastałem po prostu puste dno. 
Spodziewałem się czegoś zupełnie innego po tym piwie, ale absolutnie nie czuje się zawiedziony.
Fajne piwo, ciekawy styl. Chmielenie na zimno to piękna sprawa. 

Ocena: 6,5/10