niedziela, 13 stycznia 2013

Czarne narkomaństwo odsłona druga

Emelisse Imperial Russian Stout

 

I powrócił syn marnotrawny. Zatoki me mają się już lepiej, cieszy mnie to straszliwie. Powonienie i smak wracają. Tak to jest gdy człowiek wybiera niestandardowe rozwiązania.
Tematów mnogość. Podsumowania, końce roków, jakieś Sępy i inne zwierzęta. "Panie srał to pies." Nie mam zamiaru nic podsumowywać, nigdzie się nie wybieram, a na pewno w najbliższym czasie nie chce mi się umierać czy coś w ten deseń. Sępa nie piłem, także się nie wypowiadam jak co niektórzy, co to nie pili a uwierzyli. Nieważne. Jam człowiek prosty. Jest zima, jest zimno. Trza pić portery, stouty, grzać się trzeba. Ostatnio wypiłem parę ciekawych "opcji na wieczór" i parę ów opcji czeka na mnie w mojej piwnicy. Tym bardziej, iż lubię jedne jak i drugie i lubię też przeleżakować takiego delikfenta. Na naszym rodzimym rynku dobrych porterów nie braknie, ostatnio lubię strzelić sobie w moim ulubionym lokalu porter co to żywieckim zowie się a tak na prawdę to warzą go w Cieszynie. Szkoda, że z butelczyny a nie z beczki, ale cóż wszystkiego mieć nie można. Przynajmniej cena bardzo dobra jak za tak pijalny specyfik.
Wieczór nastał, śniegu nasypało, latają dzieciaki z puszkami i zbierają dla Jurka Owsiaka pieniądze. Kurwa jasna! Dwadzieścia jeden lat zbierają pieniądz, te miliony. Ile to już pokoleń? A ten dalej w tej żółtej koszuli. Ewidentnie coś jest na rzeczy. Co taki człowiek jak ja mógłby w taki wieczór robić? Z zaznaczeniem, iż jestem człowiekiem prostym, że ze mną to jak z dzieckiem. Za rączkę i do baru! Hmm... Tylko w że w tym zaropiałym mieście nie ma baru z piwem wybitnym, choćby w butelce, o rarytasach z kega nawet nie myślę. No cóż trzeba dreptać do piwnicy. I te kartony przestawiać, zaglądać, zastanawiać się, modlić. A może to, a może to. Tyle smakołyków. Jednak człowiek mając wybór zaczyna głupieć. Stały by same Specjale to bym nie wydziwiał. Głos w mej głowie prawi - "Jest zima, jest zimno." Biorę RISa z Emelisse. Znowu jakieś czarne narkomaństo.
Tak to Ci Holendrzy! Znowu jak w dowcipie - czarno to widzę. Imperialny Rosyjski Stout. Stout jest zdecydowania u mnie półkę niżej niźli porter. Rzecz gustu, po prostu bardziej lubię portery. 
I znowu ciśnienie mi się podnosi, to w związku z etykietą. Spokojnie, tu w Polsce jest "wschodnia dzicz" lecz względnie ułagodzona, natomiast w Holandii jest ponoć w miarę "normalnie".  Lepiej skosztować tego cuda, niż dywagować o etykiecie. 
Aromat. Pięknie winne akcenty hasają, paloność słodów, słodycz, chmielowość i to co może być zagwozdkom dla laika - nuty alkoholowe. Piwo ma 11%, także jest moc, ale ów nuty alkoholowe są delikatne, zbalansowane, szlachetne, subtelne - tak jakbym sobie tego życzył. Także w tak genialnym piwie nie ma co się obawiać tych procentów.
Piany brak, ale cóż się dziwić widać tą lepkość gołym okiem.
Smak. Niesamowicie złożony. Paloność, kawa, gorzka czekolada, winne akcenty, szlachetna chmielowa goryczka o znacznym nasileniu. Na finiszu oprócz wspomnianej świetnej goryczki, alkohol. Fajnie rozgrzewa gardło. Pięknie!
Całość świetnie ułożona, fantastycznie zbalansowana. To wszystko winno być ciężkie, a jest niespodziewanie lekkie, żwawe. Nie spodziewałem się tak wysokiej pijalności. Całość bardzo złożona, fachowiec doszuka się tam cudów na kiju. Szkoda wielka, że leją to w buteleczki 0,33l. 
Nie ma co się oszukiwać nie jest to piwo dobre, ani bardzo dobre. Otwiera ono stawkę piw wybitnych.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz